Dramatyzm który wydobył fotograf z przecudownych wręcz niewinnych kwiatów jakim są stokrotki jest oszałamiający.
Ni z tego ni z owego patrzysz na dobrze znane ci kwiatki z poczuciem niepokoju. Co się dzieje na tym zdjęciu, gdzie zostało zrobione. O co chodzi?
Ot po prostu ktoś przechodził polną ścieżką w Nowej Zelandii, zapewne zachmurzyło się niebo i zostało zrobione zdjęcie. Brak dobrego oświetlenia ma swoje zalety.
E-Migawka
środa, 4 stycznia 2012
sobota, 12 lutego 2011
Bractwo Pif-Paf
Duży Format 06-02-2011r. |
Historia zaczyna się na początku lat 90. i dotyczy fotoreporterów, których inni dziennikarze nazwali bractwem Pif-Paf. Przenosimy się do Republiki Połudnowej Afryki, poznajemy genezę konfliktu i wydrzenia które uwieczniają zgodnie z zasadą guru fotoreporterów Robertem Capą którego motto brzmiało: "Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to znaczy, że nie jesteś dostatecznie blisko".
Praca fotoreporterów polega na tym, że docierają oni do miejsc z których inni właśnie uciekają. Opowiadają wręcz jak blisko podchodzą i dlaczego w przeciwieństwie do zwykłych reporterów to robią.
Odtwarzają klimat wydarzeń politycznych i społecznych na świecie od początku lat 90. RPA, Kuwejt, Irak, Czeczenia, Afganistan, Rwanda, Somalia, Sudan, Niemcy (upadek muru) itd. Pogoń za historycznymi wydarzeniami.
Opowiadają o tym jak wyglądała praca fotoreporterów, pokazują kontrast pomiędzy walkami frontowymi, a warunkami w których oni przebywali. O tym jak się czuli i co myśleli, o swoich doświadczeniach i nagrodach.
Mocnymi fragmentami tego artykułu są opisy tragedii jakie się im przytrafiły. Z cterech fotoreporterów należących do bractwa dwóch już nie żyje, a reszta była nieraz ranna. Joao Silva w 2010 r. nadepnął na minę w Afganistanie, Ken Oosterbroek zginął 1995 r. w wyniki postrzelenia kulą.
Ostatni z bractwa Kevin Cartner jest autorem zdjęcia przedstawiającego sępa stojącego nad umierającym z głodu dzieckiem. Za fotografię tę zdobył Nagrodę Pulitzera. Gorzej było później, gdy zaczęto pytać go czy pomógł dziewczynce ze zdjęcia. Trzy miesiące później Cartner nie wytrymywał psychicznie tego co widział na wojnie i pytań innych "uciekając" w narkotyki by w końcu popełnić w 1995 r. samobójstwo.
Fot. Kevin Carter/Sygma/Corbis - zdjęcie przyniosło mu światową sławę i Nagrodę Pulitzera |
W 2001 r. Greg Marinovich i Joao Silva spisali swoje wspomnienia w książce "Bang Bang Club", która ukazała się nakładem wydawnictwa Arrow. W kwietniu tego roku na ekrany kin wejdzie film fabularny "The Bang Bang Club", którego scenariusz powstał na jej podstawie.
Bractwo Pif-Paf:
Ken Oosterbroek (1995r.) śmiertelnie postrzelony
Kevin Carter (1995r.) - popełnił samobójstwo
Joao Silva (2010r.) - nadepnął na minę w Afganistanie
Greg Marinovich
sobota, 1 sierpnia 2009
Nieralistyczne Fotoblogi?
Przeczytałem ostatnio na blogu socjologia internetu, wpis "Fotoblogi lukrowana rzeczywistosć". Muszę przyznać, że mnie zaintrygował i spróbowałem jako fotobloger opowiedzieć sobie na pytania stawiane przez jego autora do czego zachęcam również innych (jeśli napiszecie wpis dajcie znać w komentarzu).
Autor porównuje funkcję fotoblogów do pamiętników pisanych przez nastolatki, jednocześnie zwracając uwagę na różnicę między nimi.
Zdjęcia, które wygrywają wspomniane wyżej międzynarodowe konkursy są zrobione przez zawodowców, a fotoblogerzy to w większosci amatorzy. Warto również zwrócić uwagę, że są zrobione innym osobom, fotoreporterzy zazwyczaj nie są uczestnikami wydarzeń a jedynie bacznymi ich obserwatorami.
Jakie są fotoblogi które oglądam? W większości przedstawiają otoczenie w którym żyją ich autorzy, rzadko ich samych. Fotoblogerzy dbają zazwyczaj o intymnosc, jest bowiem różnica pomiędzy tym co opiszemy a tym co pokażemy. To drugie jest bardziej intymne, a tym nie chcemy się dzielić z "wszystkimi" w sieci. Więc można śmiało odpowiedzieć, że zdjęcia redukują nasze poczucie anonimowości.
We wpisie są również wspomniane
Autor porównuje funkcję fotoblogów do pamiętników pisanych przez nastolatki, jednocześnie zwracając uwagę na różnicę między nimi.
Nikt nie fotografuje scen smutku czy rozpaczy. A nawet, jeśli, to i tak nie zamieszcza ich raczej na swoim fotoblogu. Dramaty i sceny rozrywające serca wygrywają rozmaite konkursy fotograficzne, nie są jednak równie atrakcyjne dla fotoblogerów.
Zdjęcia, które wygrywają wspomniane wyżej międzynarodowe konkursy są zrobione przez zawodowców, a fotoblogerzy to w większosci amatorzy. Warto również zwrócić uwagę, że są zrobione innym osobom, fotoreporterzy zazwyczaj nie są uczestnikami wydarzeń a jedynie bacznymi ich obserwatorami.
Jakie są fotoblogi które oglądam? W większości przedstawiają otoczenie w którym żyją ich autorzy, rzadko ich samych. Fotoblogerzy dbają zazwyczaj o intymnosc, jest bowiem różnica pomiędzy tym co opiszemy a tym co pokażemy. To drugie jest bardziej intymne, a tym nie chcemy się dzielić z "wszystkimi" w sieci. Więc można śmiało odpowiedzieć, że zdjęcia redukują nasze poczucie anonimowości.
We wpisie są również wspomniane
społeczno-kulturowe względy, każące fotografować tylko to, co wydaje się być ładne i tym samym warte zapamiętaniaNo cóż, zazwyczaj fotografujemy to co nam się podoba, choć są wyjątki od tej zasady. Czasem cos co się nam nie podoba i denerwuje nas bardzo fotografujemy po to aby pokazać ten kicz światu i próbować to zmienić.
Mówi się o terapeutycznej funkcji pisania (także blogów) - czy podobnej funkcji nie pełnią zdjęcia?Jedyny przykład jaki mi przychodzi do głowy to zdjęcia które prezentują osoby przed kuracją odchudzającą i po. Funkcja terapeutyczna zdjęć? Przywołać miłe wspomnienia za ich pomocą :)
piątek, 24 lipca 2009
Lawendowy zachód słońca
Kolor w fotografii ma dominujące znaczenie. Ważne aby był wyrazisty i intensywny. Zdjęcia z "wyblakłym kolorem" bądź mieszaniną zbyt wielu kolorów nie zachwycają nas zazwyczaj tak jak jeden dominujący wyrazisty. Podobnie jest w przypadku tego zdjęcia. Fotograf pojechał do Purley w południowym Londynie i zrobił zdjęcie pola lawendowego o zachodzie słońca. Mocny punkt tego zdjęcia znajduje się na drugim planie, drzewo do którego prowadzą "grządki" lawendy tworzące linie kierujące uwagę widza właśnie w najmocniejszy punkt obrazu. Na linii horyzontu jest delikatne zamieszanie kolorem, chwilowe odcięcie się od dominujących barw, by potem znów powrócić do zbliżonego lawendzie odcienia niebieskawego.
środa, 22 lipca 2009
E-Migawka emigruje
Witam i od razu informuje, blog e-migawka emigruje na stałe, co nie oznacza, że nie będzie "pisany" dalej, bowiem migruje na inny adres. Po okresie analiz i obserwacji uznałem, że będzie dla niego znacznie lepiej gdy zmieni domenę. Obecna e-migawka.blogspot.com jet niełatwa do zapamiętania.
Nowy adres bloga to migawka.off24.pl, natomiast adres kanału rss, http://feeds2.feedburner.com/E-migawka pozostaje bez zmian.
W przeciągu 24 godzin możecie spodziewać się błędów w otwieraniu blogu. Stary adres www będzie was przekierowywał na nowy. Mam nadzieję, że nie przysporzy to wam wielu trudności. Jeśli po "ustawowym" 24 godzinnym okresie będziecie mieli problem z dostępem do bloga, proszę was o informację na mojego maila, którego znajdziecie w mim profilu.
Nowy adres bloga to migawka.off24.pl, natomiast adres kanału rss, http://feeds2.feedburner.com/E-migawka pozostaje bez zmian.
W przeciągu 24 godzin możecie spodziewać się błędów w otwieraniu blogu. Stary adres www będzie was przekierowywał na nowy. Mam nadzieję, że nie przysporzy to wam wielu trudności. Jeśli po "ustawowym" 24 godzinnym okresie będziecie mieli problem z dostępem do bloga, proszę was o informację na mojego maila, którego znajdziecie w mim profilu.
piątek, 17 lipca 2009
Nie trać okazji do robienia zdjęć
Niedawno miałem wyjątkową okazję. W Krakowie, na Wawelu uruchamiano nową iluminację, dostałem zaproszenie na jej prezentacje. Zaproszenie było ciekawe bowiem mieliśmy oglądać oświetlony zamek z pokładu barki. Dla mnie była to oczywista szansa na zrobienie dobrego zdjęcia tak blisko Wawelu za darmo w teoretycznie optymalnych warunkach. Teoretycznie bowiem miałem dwie wątpliwości, po pierwsze czy oświetlony zamek będzie dawał na tyle silne światło aby czas otwarcia migawki przy małej wartości przysłony był na tyle krótki by zdjęcie przy poruszającym statku nie było poruszone, po drugie jeśli będę zmuszony do zwiększenia ISO czy cyfrowe ziarno (szum) nie będzie dominowało na zdjęciu.
Oczywiście mogłem również sfotografować ten obiekt z ziemi, z drugiego brzegu, jednego z dwóch mostów itd. Jednak wiedziałem również, że nieprędko będę mógł sfotografować Wawel ze środku Wisły i to za darmo! Nawet jeśli zdjęcia nie wyjdą tak jak tego oczekuję te trzy godziny pozwolą mi przekonać się czy następnym razem warto wydać trochę gotówki na rejs statkiem by sfotografować jakiś obiekt w nocy. Ponadto przypomniała mi się rozważania Bryana Pettersona, autora książki "Kreatywna Fotografia bez tajemnic". Pisał on, że czasami aby wykonać zdjęcie z ciekawej perspektywy kładzie się na ziemi podpierając się na łokciach, co wywołuje u niego "przytłaczającą nieśmiałość" gdy zdaje sobie sprawę, że jego "wybryki" obserwują postronni ludzie. Wówczas zadaje sobie pytanie "Czy zamierza zrobić fascynujące zdjęcie, czy też odejść, bo kilkoro ludzi przygląda się każdemu jego ruchowi". W przypadkach, w których wycofywał się przez resztę dnia żałował straconej okazji.
Ja również tak pomyślałem i o 22 wylądowałem na pokładzie barki, byłem jednym z pierwszych, udało mi się zająć dobre miejsce i rozłożyć statyw, po czym gdy już ruszyliśmy okazało się, że statek będzie zawracał i płynął drugą burtą w stronę Wawelu. Co oczywiste po przeniesieniu się na drugą stronę nie było już dobrych miejsc. Ponadto okazało się, że największy otwór przysłony (F, 3.5) nie wystarcza i trzeba podbić ISO do wartości 1600, a i tak najkrótszy czas jaki uzyskałem to 1/6 s! (teoretyczny graniczny czas aby zdjęcie wyszło nieporuszone to 1/60s) Niestety musiałem się pogodzić z cyfrowym ziarnem, modliłem się tylko, żeby prędkość statku nie było na tyle szybka by przy takim czasie zdjęcia wyszły w miarę nieporuszone, zdając się na opatrzność włączyłem przez chwilę nawet tryb seryjnych zdjęć.
Obok stali fotoreporterzy i czułem się jak chłopiec z sikawką zamiast porządnego karabinu, podczas gdy ja "strzelałem" z mojego Canona EOS 400D o tak cyk......cyk......cyk.....cyk to oni robili to w takim tempie cyk..cyk..cyk..cyk. Oczywiście mogli mieć jaśniejsze obiektywy, aparat z większą wartością ISO (w niektórych modelach aparatów nawet przy długich wartościach aparat nie szumi), a może znają jakąś inną technikę, może wiedzą więcej niż ja.
Ale pomimo tego byłem zadowolony, że się tam znalazłem. Po zrzuceniu zdjęć ziarno było niestety duże, a większość zdjęć poruszona, choć i tak udało mi się wyłowić parę dobrych sztuk, a wśród nich to jedno z którego "jako tako" byłem zadowolony (przy dużym powiększeniu widać niedoskonałości), ale zawsze jednak zadowolony. Efekt poniżej. A "konkurencja" w postaci fotoreporterów lokalnych gazet (?)...
... Gazeta Wyborcza Kraków i POLSKA Gazeta Krakowska dała chyba za wysokie ISO ;)
Oczywiście mogłem również sfotografować ten obiekt z ziemi, z drugiego brzegu, jednego z dwóch mostów itd. Jednak wiedziałem również, że nieprędko będę mógł sfotografować Wawel ze środku Wisły i to za darmo! Nawet jeśli zdjęcia nie wyjdą tak jak tego oczekuję te trzy godziny pozwolą mi przekonać się czy następnym razem warto wydać trochę gotówki na rejs statkiem by sfotografować jakiś obiekt w nocy. Ponadto przypomniała mi się rozważania Bryana Pettersona, autora książki "Kreatywna Fotografia bez tajemnic". Pisał on, że czasami aby wykonać zdjęcie z ciekawej perspektywy kładzie się na ziemi podpierając się na łokciach, co wywołuje u niego "przytłaczającą nieśmiałość" gdy zdaje sobie sprawę, że jego "wybryki" obserwują postronni ludzie. Wówczas zadaje sobie pytanie "Czy zamierza zrobić fascynujące zdjęcie, czy też odejść, bo kilkoro ludzi przygląda się każdemu jego ruchowi". W przypadkach, w których wycofywał się przez resztę dnia żałował straconej okazji.
Ja również tak pomyślałem i o 22 wylądowałem na pokładzie barki, byłem jednym z pierwszych, udało mi się zająć dobre miejsce i rozłożyć statyw, po czym gdy już ruszyliśmy okazało się, że statek będzie zawracał i płynął drugą burtą w stronę Wawelu. Co oczywiste po przeniesieniu się na drugą stronę nie było już dobrych miejsc. Ponadto okazało się, że największy otwór przysłony (F, 3.5) nie wystarcza i trzeba podbić ISO do wartości 1600, a i tak najkrótszy czas jaki uzyskałem to 1/6 s! (teoretyczny graniczny czas aby zdjęcie wyszło nieporuszone to 1/60s) Niestety musiałem się pogodzić z cyfrowym ziarnem, modliłem się tylko, żeby prędkość statku nie było na tyle szybka by przy takim czasie zdjęcia wyszły w miarę nieporuszone, zdając się na opatrzność włączyłem przez chwilę nawet tryb seryjnych zdjęć.
Obok stali fotoreporterzy i czułem się jak chłopiec z sikawką zamiast porządnego karabinu, podczas gdy ja "strzelałem" z mojego Canona EOS 400D o tak cyk......cyk......cyk.....cyk to oni robili to w takim tempie cyk..cyk..cyk..cyk. Oczywiście mogli mieć jaśniejsze obiektywy, aparat z większą wartością ISO (w niektórych modelach aparatów nawet przy długich wartościach aparat nie szumi), a może znają jakąś inną technikę, może wiedzą więcej niż ja.
Ale pomimo tego byłem zadowolony, że się tam znalazłem. Po zrzuceniu zdjęć ziarno było niestety duże, a większość zdjęć poruszona, choć i tak udało mi się wyłowić parę dobrych sztuk, a wśród nich to jedno z którego "jako tako" byłem zadowolony (przy dużym powiększeniu widać niedoskonałości), ale zawsze jednak zadowolony. Efekt poniżej. A "konkurencja" w postaci fotoreporterów lokalnych gazet (?)...
... Gazeta Wyborcza Kraków i POLSKA Gazeta Krakowska dała chyba za wysokie ISO ;)
czwartek, 21 maja 2009
Czas na nowy statyw
Niespełna miesiąc temu zakupiłem na Allegro statyw fotograficzny za 60zł (model SRX CT 230). Pomimo, że ostrzegano mnie, że za taką cenę nie powinienem liczyć na jakość to jednak się zdecydowałem. Zrobiłem to z dwóch powodów. Statyw miał dwuletnią gwarancję, ponadto sądziłem, że jeśli sprzęt się szanuje to służy on właścicielowi długo (choć trochę obawiałem się stabilności). Niestety niedługo potem, zaledwie po paru sesjach fotograficznych głowica statywu zaczęła się chybotać, nie mogąc utrzyma aparatu w żądanej pozycji, a je nie mogąc uzyskać żądanej ostrości zdjęć.
Wysłałem maila do sklepu w którym owo cudo kupiłem opisując problem. Po dwóch dniach odpisali, że jeśli sprzęt nie ma widocznych uszkodzeń mechanicznych mogę go reklamować. Spokojny wziąłem statyw na ostatnia sesję przed reklamacją i gdy po paru zdjęciach obniżyłem korbką kolumnę centralną głowica odpadła! No cóż to już typowe uszkodzenie mechaniczne.
Teraz szukam nowego statywu. Zamierzam wydać na niego prawie dziesięć razy więcej niż za pierwszym razem czyli do 500 zł. Szukany statyw powinien mieć możliwość wymiany samej głowicy jak i samych nóżek (może kiedyś będzie mnie stać poszaleć ;) Powinien wytrzymać obciążenie powyżej 2,5 kg i powinien być jak najwyższy.
Zwróciłem uwagę na model Slik Pro 500 DX. Szukając opinii o nim w internecie zdziwiła mnie rozbieżność parametrów technicznych podawanych do tego modelu, raz jest to obciążenie 5 kg innym razem do 6 kg a jeszcze inne sklepy podają że nawet do 11 kg (!?). Jak na razie mój sprzęt, który będzie zamocowany na głowicy waży niespełna ponad 1 kg, jednak nie wykluczam, że będzie zamocowane inne body z np. długim obiektywem, więc wolę się przygotować na przyszłość, a statyw w założeniu ma służyć lata.
Opinie na temat statywów Slik są pozytywne. Przede wszystkim ceniona jest stabilność, którą spora cześć osób była zaskoczona, a wadą jest waga statywów (choć wiadomo, że cięższe statywy teoretycznie powinny być stabilniejsze), jak również nie najlepsze wykończenie głowicy a dokładniej plastiki przy szybko złączce. Statywy tej firmy porównywane są do marki Manfrotto które są lżejsze, tańsze i podobno ciut gorsze (mniej stabilne). Choć panują też opinie że Slik to statywy drugoligowe. A wy jakie macie doświadczenia ze swoimi statywami, co używacie, co polecacie?
Wysłałem maila do sklepu w którym owo cudo kupiłem opisując problem. Po dwóch dniach odpisali, że jeśli sprzęt nie ma widocznych uszkodzeń mechanicznych mogę go reklamować. Spokojny wziąłem statyw na ostatnia sesję przed reklamacją i gdy po paru zdjęciach obniżyłem korbką kolumnę centralną głowica odpadła! No cóż to już typowe uszkodzenie mechaniczne.
Teraz szukam nowego statywu. Zamierzam wydać na niego prawie dziesięć razy więcej niż za pierwszym razem czyli do 500 zł. Szukany statyw powinien mieć możliwość wymiany samej głowicy jak i samych nóżek (może kiedyś będzie mnie stać poszaleć ;) Powinien wytrzymać obciążenie powyżej 2,5 kg i powinien być jak najwyższy.
Zwróciłem uwagę na model Slik Pro 500 DX. Szukając opinii o nim w internecie zdziwiła mnie rozbieżność parametrów technicznych podawanych do tego modelu, raz jest to obciążenie 5 kg innym razem do 6 kg a jeszcze inne sklepy podają że nawet do 11 kg (!?). Jak na razie mój sprzęt, który będzie zamocowany na głowicy waży niespełna ponad 1 kg, jednak nie wykluczam, że będzie zamocowane inne body z np. długim obiektywem, więc wolę się przygotować na przyszłość, a statyw w założeniu ma służyć lata.
Opinie na temat statywów Slik są pozytywne. Przede wszystkim ceniona jest stabilność, którą spora cześć osób była zaskoczona, a wadą jest waga statywów (choć wiadomo, że cięższe statywy teoretycznie powinny być stabilniejsze), jak również nie najlepsze wykończenie głowicy a dokładniej plastiki przy szybko złączce. Statywy tej firmy porównywane są do marki Manfrotto które są lżejsze, tańsze i podobno ciut gorsze (mniej stabilne). Choć panują też opinie że Slik to statywy drugoligowe. A wy jakie macie doświadczenia ze swoimi statywami, co używacie, co polecacie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)